Forum www.opowiadam.fora.pl Strona Główna www.opowiadam.fora.pl
Książki są jak towarzystwo, które sobie człowiek dobiera
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

INNA W PRZEPAŚCI

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.opowiadam.fora.pl Strona Główna -> Rzeczywistość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cazis




Dołączył: 14 Lut 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:59, 12 Mar 2008    Temat postu: INNA W PRZEPAŚCI

INNA W PRZEPAŚCI

Powiadają, że szkoła jest nauczycielką życia. Może jakaś prawda w tym jest? Jest, ale życia nie może nikt nas nauczyć. Trzeba przeżyć je samemu i uczyć się na własnych błędach. Są osoby, które mogą nas ,,ostrzec’’ przed problemami, albo pomóc nam, gdy je mamy. I tak właśnie się stało, w przypadku bohaterki mojej opowieści.
Ta historia wydarzyła się naprawdę. Działo się to, gdy Karolina poszła do pierwszej liceum. Bardzo chciała iść do nowej szkoły, oraz nawiązać wiele znajomości. Niestety, odezwały się jej ,,obawy’’. Zawsze była dzieckiem bardzo towarzyskim, lecz w 2 gimnazjum zamknęła się w sobie i stała się indywidualistką. A przecież miała tylu wspaniałych przyjaciół. Co się stało? Coś się w niej zamknęło, poczuła wewnętrzną blokadę, zaczęła ,,uciekać’’ od ludzi. Nie umiała określić, dlaczego tak się dzieje. Otoczenie wokół niej się zmieniło. Ona nie paliła, nie piła, a w imprezach nie gustowała.
W nowej szkole na początku było tak samo. Młodzież stała się bardziej tolerancyjna, ale nadal uchodziła ,,za odludka’’. Wszyscy mówili, że jest za poważna i spokojna, jak na swój wiek. A samotność, coraz bardziej jej doskwierała. W gronie 35 osób na lekcjach, czuła się inna i taka niepotrzebna. Nie mogła w tym kręgu znaleźć osoby, która by ją potrafiła zrozumieć. Nawet w pewnym momencie przestała szukać. Nauka nie sprawiała jej przyjemności. ,,Po co się uczyć skoro i tak dostanę dwójkę?’’- wychodziła z góry z takiego założenia. Męczyło ją siedzenie w szkole, zaczęła coraz częściej chodzić na wagary. Myślała, że jak zacznie być ,,niedobrym dzieckiem’’, to wreszcie przestanie być sama. Nie chciała dużo tylko, żeby ktoś poświęcił jej trochę czasu. Marzyła po prostu o prawdziwej przyjaciółce, gdyż z poprzednimi urwał jej się kontakt. Wpływ na to miała też pewnie niedawna przeprowadzka i zmiana otoczenia z miejskiego na wiejskie. Ludzie z jej wioski, byli tacy odmienni niż ci z miasta. Tutaj każdy miał swoje własne podwórko, na którym spędzał czas. A na blokach wszyscy gromadzili się pod osiedlowym trzepakiem. I najczęściej grali w piłkę albo chodzili na długie spacery po okolicy. Mimo wszystko pokochała swój mały żółty domek jednorodzinny oraz piękny z każdą porą roku- borek za płotem. Lecz nigdy do końca nie próbowała zaprzyjaźnić się z miejscową młodzieżą, bo i tak całe dnie spędzała w mieście z tymi ludźmi, którzy tak bardzo jej nie rozumieli.
Zaczęła powoli przechylać się z prostej ścieżki życia na pochyłą. Nic nie sprawiało jej radości. Nie lubiła już żadnego przedmiotu w szkole, nawet swojej ukochanej niegdyś historii. A ucieczek na koncie i oszustw miała coraz więcej. Kiedyś nawet nie chciałaby opuścić lekcji, a co dopiero podrobić usprawiedliwienie. Umiała robić to z premedytacją. Dawała rodzicom do podpisu pustą kartkę przed wyjściem rano do szkoły i mówiła, że napisze sobie zwolnienie na wychowanie fizyczne, bo boli ją brzuch. A co pisała? Dni, w których nie chodziła do szkoły. Najczęściej były środy, nienawidziła pani od biologii, a wtedy miała też nudną geografię. Na jej nieobecność mógł też liczyć każdy sprawdzian z łaciny. Lubiła uczyć się tego przedmiotu, ale po co miała iść na pierwsze godziny we wtorki i piątki. ,,To przecież taka wielka strata czasu’’- myślała. Więc po co miała się nudzić? Wychodziła bez skrupułów ze szkoły. Miała tyle wolnego czasu! Najbardziej lubiła chodzić na cmentarz partyzancki. Patrzyła z dumą na te szare nagrobki, z których, łkając, odczytywała nazwiska.
Nie płakała za tymi dzielnymi żołnierzami, tylko za dawną sobą. ,,Grała’’ przed wszystkimi, że podoba jej się takie życie. Życie bez celu! Przestała marzyć o studiach i wielkich podróżach, jak niegdyś. Popadała w coraz większą przepaść. Zaczęła również pyskować do nauczycieli. Nikt nadal jej nie postrzegał. Myślała, że jak będzie dalej zła, to w końcu ktoś ją polubi. Uważała, że skoro nikt nie ,,przepadał’’ za grzeczną, troskliwą Karoliną, to ktoś kiedyś zaprzyjaźni się z jej okrutną wersją. Nie zastanawiała się, co będzie dalej z ocenami i semestrem. A miała coraz więcej dwójek. Przepaść sama się rozszerzała.
Do tego wszystkiego, doszedł jeszcze chłopak. Mariusz od wielu miesięcy podobał się Karolinie. Przy nim czuła się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Pokochała go na wycieczce w góry. Zawsze był dla niej taki miły. Pocieszał ją, jak zerwała z poprzednim chłopakiem. Lecz nigdy nie byli parą. Bo on po prostu lubił Karolinę. Stał się dla niej kimś, ,,kto o wszystkim wiedział pierwszy’’. Zwierzała mu się w sms- ach. Był dla niej kimś bardzo bliskim. Nie wiedziała, co do niego czuła. Zaprzeczała, że miłość. ,,Nie, to na pewno nie to!’’- wmawiała sobie. A jednak bardzo chciała widywać się z Mariuszem. Lubiła z nim gadać, umiała z nim gadać... Chciała się z nim śmiać, ale on tego nie pragnął tak jak ona. Jej nastrój zaczął zmieniać się w zależności od tego czy pisał, czy nie pisał. W pewnym momencie bardzo mu się narzucała i ,,wchodziła butami w jego życie i osobiste sprawy’’. Chciała ustawić mu wszystko i ,,odwrócić całe życie do góry nogami’’. Nie pragnęła go kontrolować i narzucać się, ale w pewnym momencie zaczęło to tak wyglądać. Mariusz nie chciał jej zranić i nie mówił Karolinie, jak go drażni. Przestał z nią pisać. To było dla niej wielkim i bolesnym ciosem. Zwłaszcza teraz, kiedy była już taka samotna... Nie miała nikogo, komu mogłaby opowiedzieć, o tym co ją ,,dręczy i męczy na duszy’’.
Na rodzinę nie mogła liczyć, bo nikt nie zwracał na nią większej uwagi. Jej obowiązkiem była nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Rodzice myśleli, że skoro siedzi cicho we własnym pokoju i trzyma książkę od fizyki w ręku, tzn., że się uczy. A ona nie uczyła się wcale! Nawet nie otwierała zeszytów i nie odrabiała prac domowych. Szczerze powiedziawszy, nie miała też notatek w swoich zeszytach. Całymi dniami leżała na łóżku, słuchała na cały regulator Linkin Park i czekała, aż jedyna przychylna jej osoba napisze choć jednego smsa. Nie doczekała się. Zaczęła się obwiniać. Myślała, że on obraził się na nią. Co ona mu takiego powiedziała? Czym zraniła? Przecież nigdy w życiu nie chciałaby, aby przez nią stała mu się krzywda. Nie wybaczyłaby sobie tego. Zresztą nikomu nie zrobiła nigdy nic złego.
Trwałaby w tej wielkiej przepaści i pogłębiałaby się bardziej gdyby nie Ryszard, a potem i Karina. To on pierwszy zauważył, że Karolina nie radzi sobie z własnym życiem. Zrobiło się mu jej żal, zwłaszcza, że lubił ją. Często ze sobą zaczęli rozmawiać. I pisać karteczki na języku polskim. Karolina powiedziała do niego pewnego dnia, gdy skończyła się historia:,, Żegnaj, dziękuję za wszystko’’. Przed tą godziną rzewnie płakała. Bo dowiedziała się, że jej zagrożona z języka angielskiego. Wybiegła ze szkoły ze łzami i chciała wpaść pod samochód. Weszła na ulicę na czerwonym świetle, samochód stanął ze zgrzytem opon. Pan kierowca krzyknął do niej: ,,Uważaj, jeśli życie Ci jeszcze miłe!’’. Wcale nie było jej miłe. Wolała być teraz na końcu tego długiego tunelu, gdzie świeci się światełko. Zrozpaczona i bez żadnych obrażeń na ciele wsiadła do busa. Chciała jechać do domu, ale zamiast nazwy swojej miejscowości powiedziała przy wsiadaniu ,,Zagórze’’ . Po chwili dotarło do niej, co zrobiła... Tak, chciała jechać do Mariusza i pożalić się mu. Pomyślała: ,,Nie, nie będę mu opowiadać, o tym niedoszłym wypadku, tak tylko z nim pogadam’’. Wysiadła z busa i zorientowała się, że nie uprzedziła go o swojej wizycie. Ta spontaniczna decyzja wydała jej się głupia i bezsensowna. Nie chciała zawracać mu głowy. Pomyślała, że skoro przyjechała te 3 wsie dalej, to już spróbuje zadzwonić do niego i spytać. Wybrała w swoim telefonie komórkowym numer Mariusza, aby po chwili usłyszeć:,, Tu poczta głosowa numeru... Zostaw wiadomość po sygnale, aby zakończyć po prostu rozłącz się...’’ Spróbowała jeszcze parę razy, ale nie udało jej się połączyć. Postanowiła przejść się po okolicy. Poszła ulicą Pochmurną do kamienieniołomu ,,Zagórze’’. Jakoś zrobiło jej się lżej na sercu, bo pomyślała o Mariuszu i o tym, co on by jej powiedział. A gdy doszła do cmentarza spróbowała ponownie zadzwonić. Nie odbierał, a przecież w czwartki wcześniej kończył lekcje. Coś było nie tak. Postanowiła zadzwonić do Ryszarda i uspokoić go, że nie zrobiła żadnej głupoty. Też nie odbierał. A gdy wreszcie odebrał, Karolinie padła bateria w telefonie. Nie miała jak zadzwonić po tatę, zresztą nie chciała się tłumaczyć. To wyglądałoby dziwnie, a nie chciała mówić rodzicom, co robiła na Zagórzu po lekcjach. Wróciła pieszo szosą i cały czas myślała, dlaczego Mariusz nie odebrał telefonu. Po raz kolejny zawiodła się na tym chłopaku, ale nadal bardzo go lubiła. Nie, to drobne niedopowiedzenie: ona go kochała z całego serca i duszy. Był potrzebny jej, a to ona chciała, aby ktoś potrzebował jej pomocy. Zawsze wszystkim w koło pomagała, to dzięki niej: koleżanka z gimnazjum zdała do następnej klasy z fizyki. To ona zawsze motywowała swoje zespoły z konkursu do regularnej pracy. Ile to własnego serca zawsze wkładała do każdej zaczętej przez siebie czynności? A wtedy stała się ,,wrakiem człowieka’’. Nic nie miało sensu. Nikt nie dzwonił, nie było żadnego konkursu. Nikt jej nie potrzebował... Nikogo nie musiała mobilizować, a siebie samej nie potrafiła zmusić nawet do nauki. Czuła się beznadziejna i taka do niczego. A następnego dnia przecież musiała iść do szkoły i udawać przed każdą osobą, że wszystko jest w porządku. Nic nie było w porządku! Najgorsze, nawet nie miała komu o tym powiedzieć. Gdy rodzina poszła spać otworzyła sobie barek i wyjmowała po kolei każdy rodzaj alkoholu. Następnie wlewała do kieliszka i piła... Ona pierwszy raz w życiu piła alkohol! Na szczęście, pierwszy i ostatni.
Nadszedł kolejny dzień, śnieg prószył pierwszy raz tamtej zimy, tak obficie. Wstała, umyła się, ubrała, zjadła śniadanie- rutyna najzwyklejszego ze zwykłych dni każdego człowieka. O godzinie 7.22 była już w szkole. Obiecała sobie poprzedniego wieczoru, że wytrzyma na wszystkich lekcjach i nie ucieknie. Zawsze brzydziła się osób, które piły. A tego dnia była na kacu. Czuła, jak bardzo ma nieświeży oddech. Nie lubiła tego wstrętnego zapachu alkoholu. Postanowiła cały czas rzuć gumę. I na nic zdało się to wyrzucie siódmej paczki mocno miętowych ,,Orbitek’’. Ryszard i Karina zauważyli, co się z nią działo. Na przerwie podeszli do niej i spojrzeli w jej niegdyś piękne oczęta i spytali z taką wielką troską:,, Karolinko! Dobrze się czujesz?’’. Nie odpowiedziała na ich pytanie. Odwróciła się od nich, spojrzała na sytuację na podwórku. Nic się nie działo, tylko śnieg zaczął prószyć jeszcze bardziej niż rano. Spytali ją jeszcze raz, nadal nic nie mówiła i wpatrywała się w okno. Ryszard położył jej swoją dłoń na ramieniu, po czym po raz koleiny zapytał: ,,Karolinko! Dobrze się czujesz?’’. Odwróciła się do nich i odpowiedziała trzęsącym się głosem: ,,Po pierwsze, nie zdrabniajcie mojego imienia, bo Mariusz to robił. Wam robić tego nie wolno! Zresztą i tak tego nie cierpiałam. Po drugie czuję się beznadziejna i nikomu nie potrzebna. Jestem piątym kołem u wozu, nawet tutaj w szkole. A po trzecie: Po co pytacie skoro i tak to nie ma sensu, gdyż mój los jest Wam przecież całkiem obojętny?’’. Karina powiedziała: ,,Chciałaś być kimś innym, nie sobą. Chciałaś zwrócić swoją uwagę na nas, na całą klasę. Byliśmy ślepi na twoje rozpaczliwe próby zwrócenia uwagi. Jest nam przykro, że nie umieliśmy Ci pomóc...’’ Na co Ryszard dodał:,, Bo my bardzo Cię lubimy i do cholery zacznij wreszcie z nami rozmawiać. Przecież wiemy, jaką jesteś wspaniałą osobą. A tym kretynem przestań się wreszcie przejmować. Od dziś my jesteśmy twoją podporą. Udowodnij nam i temu światu, jaka potrafisz być naprawdę’’. Z tego dnia należy zapamiętać jeszcze to wspólne przytulenie z dwójką tych, którzy nie bali się powiedzieć, że lubią Karolinę. Ona też ich polubiła, do dzisiejszego dnia utrzymuje z nimi kontakt. A w liceum byli wspólnie jednością. Świetnie się zawsze dogadywali, nawet bez słów. Wciągnęli Karolinę do świata klasowego.
Klasa pokochała jej nieliczne zalety, jak i jej mnóstwo wad. Kochali, taką jej oryginalną wersję. Nigdy nie chciała być już kimś innym i udawać przed otoczeniem. A ona, Karina, Ryszard- spędzili trzy lata na wspaniałej zabawie. Ale nie tylko. Byli ze sobą na dobre i na złe. Tacy, wielcy, nierozłączni przyjaciele mówiąc w paru słowach. Zresztą są nimi nadal. A Mariuszem przestała się wreszcie przejmować i zapomniała o nim na zawsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.opowiadam.fora.pl Strona Główna -> Rzeczywistość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin